Przyjaciele zwierząt – recenzja

14 Sier

Przyjaciele zwierzatTytuł: Przyjaciele zwierząt
Autor: Anton Marklund
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania polskiego: kwiecień 2015
Stron: 312
Tytuł oryginału: Djurvänner
Tłumaczenie: Natalia Pecyna

Przyjaciele zwierząt to powieść szwedzkiego debiutanta Antona Marklunda. Opublikowana w 2011 roku w Polsce ukazała się w kwietniu 2015 roku nakładem poznańskiego wydawnictwa Czwarta Strona. Jak to z debiutami bywa, właściwie nie wiadomo czego można się spodziewać. Jednakże patronat Lubimy Czytać i wysoka ocena w serwisie zachęcają do lektury, a moją uwagę przyciąga problematyka utworu. Zaburzenia rozwoju, a w tym autyzm czy jego mniej nasilona odmiana zespół Aspergera to tematy, który pojawiał się już w kulturze wielokrotnie. Są to tematy trudne, wymagające odpowiedniego podejścia do pisania, jednakże kwalifikacje i doświadczenie autora wydają się być jak najbardziej odpowiednie. Marklund zawodowo pracował z osobami z zaburzeniami rozwoju oraz z ich rodzinami. Kwiecień to międzynarodowy miesiąc wiedzy o autyzmie, dlatego nie dziwi mnie data premiery powieści. Jacy są Przyjaciele zwierząt? Czy jest to łzawa opowieść, poważna historia czy studium autyzmu? I przede wszystkim czy jest to powieść godna uwagi? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w mojej recenzji.

Johannes jest siedemnastoletnim chłopcem zamieszkującym z rodzicami – Moną i Lennartem w niewielkiej mieścinie zlokalizowanej w północnych zakątkach Szwecji. Johannes nie jest jak rówieśnicy, postrzega świat inaczej. Johannes choć bardzo stara się być częścią klasy, mieć kolegów, przyjaciół, żyć jak normalni nastolatkowie, nie potrafi odnaleźć się w rzeczywistości. Johannes jest autykiem. Wiarę w syna zachowują chyba tylko rodzice, coraz bardziej izolujący się od społeczeństwa, coraz bardziej niespokojni, coraz bardziej samotni w swojej walce.

Przyjaciele zwierząt poruszają tematykę autyzmu, jednakże jest to powieść sięgająca zdecydowanie głębiej, dotykająca wielu innych problemów, zadająca wiele trudnych pytań o rodzicielstwo, nasze miejsce w społeczeństwie i sam sens życia. Marklund nie przedstawia i nie tłumaczy czym jest autyzm, to zaburzenie stanowi jedynie podstawę jego rozważań. W powieści nie znajdziemy bowiem studium jednego bohatera, lecz całego otoczenia osoby autystycznej, całej rodziny, grupy zmagającej się z trudami życia w społeczeństwie. Marklund nie zwraca uwagi tylko na wykluczenie, chęć prowadzenia normalnego życia (zapadająca w pamięć rozmowa Mony z Niklasem), ale również nad wychowaniem dzieci i związaną z tym odpowiedzialnością. Decyzje rodziców, czasem błędne, ich metody i poczynania odbijają się na zachowaniu podopiecznych, a w przypadku dzieci takich jak Johannes, skutki nawet pozornie niegroźnych sytuacji mogą być tragiczne. W końcu nastolatek postrzega świat zupełnie inaczej niż jego rówieśnicy, a oczekuje jedynie akceptacji.

Jest to powieść smutna, dotykająca problemów izolacji i bezradności, jednakże znaleźć w niej można również wiele ciepła. Widoczne jest ono w relacjach bohaterów, wśród kochającej się mimo przeciwności losu rodziny. Przejawia się w drobnych gestach, myślach, słowach. Autor poświęca wiele uwagi szczegółom, które kreują nastrój i oddają emocje bohaterów, jednakże nigdy nie odbiega od tematu. Pomimo przebijającego się przez zasłonę codzienności ciepła postacie są samotnikami zdanymi tylko i wyłącznie na siebie. Nastroje i odczucia bohaterów przeplataj się, doświadczają oni skrajnych emocji, czasami trudno jest wyznaczyć pomiędzy nimi granice.

Przyjaciele zwierząt to dzieło totalne, rzucające czytelnika na wzburzony ocean wrażeń bez żadnego koła ratunkowego. Miłość miesza się tutaj z cierpieniem, wiara z bezradnością, walka z poczuciem klęski. Każde pojedyncze zdanie niesie w sobie ogromny ładunek emocji. Tutaj wszystkie słowa są niezbędne, każdy akapit jest istotny. Nawet we fragmentach mniej wartkich budowany jest nastrój, opisywane są emocje, nakreślane są relacje bohaterów. Opowieść straciłaby gdybyśmy wykreślili z niej jakiekolwiek pojedyncze zdanie.

Marklund konstruuje swą opowieść w sposób oszczędny, typowy dla Skandynawów, osadzając akcję w niewielkim miasteczku chłodnej, północnej Szwecji. Od pierwszych stron rzuca się w oczy wyjątkowo surowy klimat powieści, przejawiający się prostotą języka, brakiem upiększeń i ozdobników, a przede wszystkim absolutnym brakiem opisów i wątków pobocznych. Taka forma pasuje do treści, nadaje autentyzmu wspomnieniom i uwypukla to, co najistotniejsze. Pomimo, że jest to stosunkowo krótka powieść nie odczujemy pustki czy nienasycenia. Temat bowiem zostaje wyczerpany, opowiadana historia jest zamknięta, a jednowątkowa konstrukcja pozwala skupić się na konkretach.

Autor, doświadczony w pracy z osobami z zaburzeniami rozwojowymi, tworzy niezwykle wiarygodny obraz rodziny. Zarówno sam autystyczny syn jak i jego rodzice są bardzo złożonymi i autentycznymi postaciami. Marklund dodatkowo stopniowo odkrywa wszystkie zawiłe relacje wiążące bohaterów. Początkowo trudno jest odnaleźć się w świecie powieści. Częściowo przez fakt, że autor postawiła na narrację pierwszoosobową, powołując do życia aż trzech narratorów – matkę, ojca i ich autystycznego syna. Udział poszczególnych postaci w opisywanych incydentach jest różnoraki, dodatkowo każda z postaci cechuje się odmienną wrażliwością, przez co doświadczane przez bohaterów emocje nie są jednakowe. Każdy z nich patrzy na świat subiektywnie, poznajemy niejako trzy punkty widzenia, trzy różne relacje zdarzeń, uzupełniające się i tworzące spójną całość.

Bohaterowie u Marklunda nie są słabi, cały czas starają się walczyć, są jednak tylko ludźmi. Czasem uciekają od rzeczywistości, szukają wytłumaczeń zaistniałych faktów jak Mona, która tworzy w swoich myślach „filmy”, mieszając we wspomnieniach rzeczywistość i wyobrażenia. Czasem są bezsilni, załamują się i tracą kontakt ze światem. Cały czas jednak walczą. Autor pokazuje jak wiele sił kosztuje rodziców wychowanie trudnego dziecka, jak wiele poświęcenia i pracy muszą oni wkładać w nawet najprostsze czynności. Ich słabości są zarysowane perfekcyjnie, Mona i Lennart są świadomi swej niemocy, potrafią zauważyć swoje błędy, często dopiero po fakcie, a wielokrotnie nie udaje im się znaleźć właściwej drogi. Kreacje postaci są zarysowane wyraziście, lecz ich portrety są złożone. Trudno jednoznacznie je scharakteryzować, a cechy i emocje ujawniające się często w najdrobniejszych szczegółach bywają efemeryczne.

Marklund skonstruował swą powieść w sposób bardzo interesujący. Od samego początku nie będziemy spodziewać się happy endu. Właściwie już pierwszy rozdział nie pozostawia wątpliwości, nie znamy przyczyn, nie znamy przebiegu, wiemy jednak, że ta historia nie kończy się dobrze. W ten sposób od pierwszych stron jesteśmy zaangażowani w opowieść, a emocje nie opadają do ostatniego zdania. Co ciekawe, autor nie wstrząsa nas jednym, spajającym fabułę zdarzeniem, lecz powoli prowadzi do finału, budując ciąg wzajemnie powiązanych zdarzeń z życia szwedzkiej rodziny. Polecam po zakończeniu lektury powrócić do pierwszego rozdziału, jego odbiór zmienia się bowiem po zapoznaniu się z całością utworu.

Przyjaciele zwierząt to niezwykle kameralna, oszczędna wręcz powieść dotykająca na prawdę wielu zagadnień. Autor stworzył pewnego rodzaju powieść-ekstrakt, w której forma ma być przekaźnikiem treści, a nie ozdobnikiem umilającym lekturę. Zawarł w niej wiele pytań, na które nie łatwo odpowiedzieć. Jest to powieść o smutnym klimacie, zawierająca w sobie jednak sporo nadziei i czułości, dzięki czemu nie przytłacza czytelnika. Jest ona dość krótka, opowiada niezbyt skomplikowaną historię i w pełni wyczerpuje temat. Pozbawiona jest wszelkich elementów upiększających i oddalających od meritum. Forma i treść powieści przywodzi mi na myśl filmy manifestu Dogma 95 głoszącego, że „kino to człowiek wobec samego siebie, a nie tylko aktor przed kamerą”. Przyjaciele zwierząt są niezwykle poruszającą opowieścią, która nie dotrze chyba tylko do najbardziej odpornych i nieczułych osób. Nie jest to jednakże łzawa opowiastka, która łapie za serce i budzi współczucie, lecz poważna i zapadająca w pamięć historia. I właśnie dla takich powieści warto interesować się tą mniej znaną, mniej popularną i mniej medialną literaturą światową. Często bowiem można wśród takich książek znaleźć istne perełki, wymykające się standardom, a w tym nietypowe i godne uwagi dzieła takie jak Przyjaciele zwierząt, które ląduje na najwyższej półce książkoholika.

Moja ocena:
8+/10

Kacper.

bonito.pl

Za książkę dziękuję Księgarni Bonito.pl

najwyższa półka książkoholika

Jedna odpowiedź to “Przyjaciele zwierząt – recenzja”

Trackbacks/Pingbacks

  1. Tydzień Blogowy #17 | Wielki Buk - 15 sierpnia, 2015

    […] U Kacpra i Marty z Książkoholizmu „Przyjaciele zwierząt” Antona Marklunda: TUTAJ […]

Dodaj komentarz