Gucio i Megi w Warszawie – recenzja

10 Sty

236598-352x500Tytuł: Gucio i Megi w Warszawie
Autor: Petrus Primitos
Wydawca: Wasowscy
Data wydania polskiego: grudzień 2013
Stron: 60

Zupełnie nie planowałam recenzować w najbliższym czasie żadnych książek dla dzieci. W moim domu najmłodsza jestem ja i nie ukrywam, że do dziecka już mi daleko. Dostałam jednak propozycję zrecenzowania przygód Gucia i Megi, i po przeczytaniu bardzo zachęcającego opisu, postanowiłam spróbować swoich sił na tym nieprzetartym jeszcze przeze mnie szlaku i oto jest – pierwsza recenzja książki dla dzieci na moim blogu!

Patrus Primitos to pseudonim artystyczny, pod którym ukrywają się Aleksandra i Hugo Petrus. Fantastyczny duet autorów, który postanowił przywrócić świetność polskiej literaturze dziecięcej i powołać do życia bohaterów na miarę Tytusa, Kleksa czy nawet Bolka i Lolka.

To pierwsza książeczka o przygodach Gucia i Megi (z serii „Gucio i Megi podbijają świat”), czyli o dwóch buldożkach francuskich. Dokładniej będzie to opowieść o tym jak wszystko się zaczęło, czyli jak pieski zostały adoptowane, o początkach ich życia u boku nowych kochających właścicieli – Maliny, właścicielki sklepów z zabawkami i Doktorka, weterynarza w ZOO.

Najpierw przygarnięty został Gucio, niemały rozrabiaka, gwiazdor, gapa przekręcająca wiele wyrazów i łakomczuch, który za dobry smakołyk jest w stanie zrobić prawie wszystko. Doktorek zabierał go codziennie ze sobą do pracy do momentu, aż ten tak narozrabiał, że nad weterynarzem zaciążyła groźba utraty pracy. I właśnie wtedy właściciele niesfornego zwierzaka wpadli na genialny pomysł! Postanowili przygarnąć jeszcze jednego buldożka, tym razem spokojnego, posłusznego, który zapanuje nad rozhulanym Guciem. Padło na wesołą i mądrą suczkę imieniem Megi, która faktycznie w swoim zadaniu sprawdziła się znakomicie i figle pieska z czasem straciły na swej intensywności, a nawet zdarzyło jej się uratować go z opresji.

I jak wypadło? Arcydzieło dla dzieci! Nie spodziewałam się, że literatura dziecięca jest w stanie tak mocno mnie wciągnąć. Wczoraj listonosz dopiero co ją przyniósł, chciałam tylko przejrzeć, a wieczorem była już przeczytana i to w kilkadziesiąt minut. Książeczka ma 60 stron więc dla dorosłych niby mało, ale dla dziecka na pewno wystarczy na kilka wieczorów w formie dobranocki. W przygodach tych dwóch piesków jest mnóstwo dobrego humoru, wiele mądrości, a wszystko  wykończone jest bardzo ciekawymi, kolorowymi i czarno-białymi obrazkami, które na pewno polubią wszystkie dzieci, bo obrazki wyglądają na wyjęte wprost z komiksów. Najbardziej zachwyciło mnie to, że pozycja nie tylko bawi, ale i uczy! Wasze pociechy mogą dowiedzieć się np. że pieskom nie wolno dawać do jedzenia czekolady. Ale mówi też o tak ważnej sprawie jak to żeby zwierzęta kupować tylko z rejestrowanych hodowli, albo najlepiej ADOPTOWAĆ, bo na świecie jeszcze wiele czworonogów czeka na kochającą rodzinę i pełną michę jedzenia.

Gorąco polecam więc wszystkim małym czytelnikom, a także im rodzicom, bo wiem że czas który poświęcicie na wspólne czytanie nie będzie stracony. Przeżyjecie wesołe przygody Gucia i Megi razem z nimi mając świadomość, że jednocześnie zabawiając swoje dziecko nauczyliście je bardzo ważnych wartości. Autorzy są na bardzo dobrej drodze do przywrócenia świetności polskiej literaturze dziecięcej, tak jak zamierzali. Osobiście nie mogę się doczekać kolejnych tomów, a jedyne co mogę zrobić teraz w takcie oczekiwania to wystawić pierwszą dziesiątkę na moim blogu.

Moja ocena:
10/10

Marta.

PS: Żywe odpowiedniki bohaterów mieszkają z autorką i dostarczają codziennie materiałów na kolejne strony. Psiaki mają już spory fanclub na Facebook’u oraz własną stronę internetową.

Komentarze 3 to “Gucio i Megi w Warszawie – recenzja”

  1. miqaisonfire 11 stycznia, 2014 @ 9:48 pm #

    Zapowiada się ciekawie 🙂 Pewnie w najbliższym czasie sama nie przeczytam, ale jeśli by trafiła w moje ręce, to czemu nie? 🙂

    • zajeckicajec 12 stycznia, 2014 @ 7:21 pm #

      Polecam, bo Wydawnictwo Wasowscy samo mówi o jakości tej książki, na myśl o „Za chwilę dalszy ciąg programu” uśmiech nie znika z twarzy 😉

  2. Daniel 3 lutego, 2014 @ 4:51 pm #

    „czas który poświęcicie na wspólne czytanie nie będzie stratą czasu” – 😉

Dodaj komentarz